
- - -
„La musique est une chose étrange!”
Byron
I
Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Niedocieczonego wątku — —
— Pełne jak mit,
blade jak świt,
— Gdy życia koniec szepce do początku:
„Nie stargam cię ja — nie! —
Ja, u-wydatnię!…”
II
Byłem u Ciebie w dni te przedostatnie,
Gdy podobniałeś — co chwila, co chwila —
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztéry,
Trącając się,
Po dwie — po dwie —
I szemrząc z cicha:
„Zacząłże on
Uderzać w ton?…
Czy taki Mistrz!… że gra… choć odpycha?…”
„Odrodziłam się w Niebie,
I stały mi się arfą — wrota,
Wstęgą — ścieżka…
Hostię — przez blade widzę zboże…
Emanuel już mieszka
Na Taborze!”
IX
Patrz!… Z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki
Po sto — po sto — —
— Gmach zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znowu — — i oto pod ścianę
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane — —
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają… runął… runął… — Twój fortepian!
X
Ten!… co Polskę głosił, od zenitu
Wszechdoskonałości Dziejów
Wziętą, hymnem zachwytu,
Polskę — przemienionych kołodziejów;
Ten sam — runął — na bruki z granitu!
— I oto: jak zacna myśl człowieka,
Poterany jest gniewami ludzi,
Lub jak — od wieka
Wieków — wszystko, co zbudzi!
I — oto — jak ciało Orfeja,
Tysiąc Pasyj rozdziera go w części,
A każda wyje: „Nie ja!…”
„Nie ja!” — zębami chrzęści.
*
Lecz Ty — lecz ja? Uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: „Ciesz się, późny wnuku!
Jękły — głuche kamienie:
Ideał — sięgnął bruku — —”.
„Ciesz się, późny wnuku!
Jękły — głuche kamienie:
Ideał — sięgnął bruku — —”.